To było dawno temu i kto wie, czy nadal tak tam wszystko wygląda.
Mnie mieszkało się doskonale, zwłaszcza po wprowadzeniu "kilku zmian".
Po pierwsze: zmiana koloru ścian, wymiana obrzydliwej wykładziny dywanowej pokrytej toną kurzu, na to co znajdowało się pod spodem - deski! Kilka rzeczy wyleciało, tak po prostu i nie pytajcie dlaczego! Wystarczyło 10 litrów BIAŁEJ emulsji do pomalowania ścian, kilka litrów farby olejnej do podłóg, kilka dni solidnej pracy i pokój zmienił się nie do poznania! Zyskał przestrzeń i odzyskał "ukryte metry".
Ponieważ okno znajdowało się od północy po kilkakrotnym przemalowaniu pokój stał się wreszcie jasny!
PRZED ZMIANAMI!
Zniknęły liczne "freski" ze ścian!
Również w szybki i łatwy sposób za pomocą wałka i BIAŁEJ farby zniknęły obrzydliwe listwy przypodłogowe. Tak oto wyglądały deski prze malowaniem!
Zniknęły obrzydliwe kolory!
Tak w trakcie! Po położeniu pierwszej warstwy.
A tak oto wyglądał efekt końcowy!
Podłoga lśniła!
PO ZMIANACH!
Ostatecznie stół powędrował pod okno i przybyło kilka mebli w przyjemniejszych kolorach :) BIAŁYCH!
C.d.n.
Teraz pora na prezentację małego korytarzyka. Ponieważ było to mieszkanie w kawalerce wszystko było niewielkich rozmiarów.W korytarzu ściany były do połowy pomalowane w tzw. lamperię, czy jak to się tam nazywało. W każdym razie systematycznie pracowałam nad tym , aby je pozaklejać. Za pomocą kser moich zdjęć - ulubionej tematyce ( tak poniekąd to fragmenty mojej pracy dyplomowej) ściany nabierały nowego wyrazu! Oczywiście nie obyło się bez BIAŁEJ farby.
BIAŁY w tym poście powinien zostać tzw. sponsorem, jak w Ulicy Sezamkowej: dzisiejszy program sponsorowały literki ....B,I,A,Ł,Y!:)
Kawałek po kawałku, wagonik po wagonie, tor za torem...ruszyłam!
Tu jeszcze widać lamperie na ścianach, które zniknęły za pociągnięciem wałka!
Nawet domofon, który i tak chyba nie działał zyskał mój ulubiony kolor.
A tak oto zwykle kończył się dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz